O wrażeniach z Pucharu Polski Pit Bike SM, zmianach jakie zaszły w sezonie 2018 i kierunkach dalszego rozwoju dyscypliny
Rozmawiamy z
Jackiem Bujańskim
Przewodniczącym Głównej Komisji Sportu Motocyklowego w Polskim Związku Motorowym
Finał zmagań na pit bike obserwował Pan na żywo w Toruniu. Jak wrażenia?
-Oglądając relacje w telewizji czy internecie nie sposób wyobrazić sobie tego co dzieje się na torze. Dopiero będąc bezpośrednio na zawodach można zobaczyć, jak wielkie umiejętności mają te małe dzieci, jaki sprawnie pokonują zakręty na kartingowym torze. Dlatego wszystkich, którzy obserwowali kolejne rundy zawodów pit bike, a na miejsce nie dotarli gorąco do tego namawiam. Mniejsze motocykle i moce nie świadczą o mniejszych emocjach. Te są, a dyscyplina jest bardzo dynamiczna, zapewniam.
Pewnie wielu rodziców patrząc z boku zastanawia się czy to bezpieczny sport.
Dzieci, żeby zaczęły przygodę z motorsportem i mogły się rozwinąć muszą mieć zapewnione przede wszystkim bezpieczeństwo. Tu mała prędkość mini-motocykli, mała masa i niewielka wysokość z której ewentualnie się upada, sprawiają, że nawet jeśli do wywrotki dojdzie, dzieci się nie zrażają, szybko podnoszą motocykl i jadą dalej. Wielu rodziców może kojarzyć ogólnie motocykle z wypadkowością, niebezpieczeństwem. Tu jest dokładnie odwrotnie. Bardzo podziwiam tę ambicję i zaangażowanie zarówno dzieci, jak i rodziców. Myślę, że to jest przyszłość polskiego motorsportu. Bo pamiętajmy, że im szybciej zaczynamy, tym większe szanse, by w przyszłości zaistnieć, jako dobry zawodnik.
Czyli szanse te wzrosły diametralnie, bo w tym roku udało się obniżyć wiek zawodników ścigających się na torach asfaltowych z dwunastu do ośmiu lat. To ogromna zmiana.
-Oczywiście. Dziecko ośmioletnie jest dopiero na początku swojej drogi, nauki, kształtowania charakteru. Obniżenie wieku jest ogromnym plusem. Nie ukrywam, że mamy plany, żeby rozmawiać nad kolejnymi krokami w tym kierunku. Wiemy wszyscy, jaki wiek startów jest w innych krajach i nie ukrywajmy, żeby zrównać szanse naszych zawodników z ich kolegami z Europy, jeszcze trochę nam brakuję. Mam nadzieję, że statystyki za sezon 2018 pokażą nam, że nie jest to dyscyplina urazowa, w której powstaje uszczerbek na zdrowiu. Pit Bike to bezpieczna dyscyplina i będziemy to podkreślać.
Ale na starcie ustawiają się nie tylko młodzi adepci dwóch kółek.
-Przekrój wiekowy rzeczywiście fascynuje, bo mamy i dzieci od szóstego roku życia w jazdach pokazowych i zawodników po pięćdziesiątce, którzy ścigają się dla zabawy lub po prostu u boku swoich dzieci. A to, że na pit bike trafili zawodnicy z wyścigów motocyklowych to prawdziwy fenomen. Z przyjemnością ogląda się chociażby Marka Szkopka, który wpada w te zakręty, przerzuca ten mały motocykl. Muszę przyznać, że w wyścigach takiego widowiska nie ma, a pit bike to ogromna dynamika. Drugi aspekt to samo obcowanie z tak wielkimi nazwiskami, bo możliwość ścigania się u boku takiego mistrza, to pewnie wyróżnienie dla wielu młodych zawodników. Zazwyczaj trenerzy poświęcają swój czas na naukę następnych pokoleń dopiero po zakończeniu swojej kariery. Marek wciąż jest czynnym zawodnikiem, nie tylko mistrzostw Polski, ale i świata w wyścigach endurance, więc tym bardziej trzeba go docenić.
A jak przypadła do gustu Panu sama atmosfera na pit bike-owym paddocku?
-Mnie się tu bardzo podoba, wszystko jest kompaktowe, zawody świetne, rodzinna atmosfera. Mam nadzieję, że uda się ten klimat zachować. Tu nie przejawia się źle pojęta rywalizacja i konkurencja. Mam wrażenie, że nawet same tytuły chodzą na dalszy plan. Po pierwsze jest tu radość z samej możliwości ścigania, z tego że wśród rywali są rówieśnicy, którzy jadą na tej samej klasie sprzętach i każdy znajdzie rywala na swoim poziomie.
Rozm. Żaneta Lipińska-Patalon